Jan Maria Vianney jak zawsze w punkt! Jump to. Sections of this page. Msza Trydencka w Diecezji Gliwickiej. Website. Katolik - Głos Katolickiej Tradycji. Newspaper. Jak to się stało, że tyle wokół nas zgorszenia, a rzeczy, które uchodziły za niemoralne stopniowo zyskują milczącą akceptację w społeczeństwie? Jak mamy znaleźć odpowiedź na to które zachowania uznać za właściwe, jeżeli wszędzie w kulturze masowej sprzedaje nam się sztukę mediacji i zgniłego kompromisu? Odpowiedź na te i inne pytania, które nasuwają się nam po takim wstępie mamy tuż przed oczami, w wielu jednak przypadkach zakrytą. Odpowiedzą na to wszystko jest Najświętsza Ofiara Pana Naszego Jezusa Chrystusa, a także niezachwiana, nieskażona nauka przekazana nam przez Naszego Zbawiciela. Odpowiedzą jest ponadczasowa filozofia, która wykształciła wielu patriotów gotowych umierać za swój kraj, mieć jasno względem niego sprecyzowane obowiązki i wypełniać je - etyka katolicka (dzisiaj tak bardzo zrelatywizowana, aby przypodobać się światu). To prawo moralne nakazuje czcić Boga przez akty zewnętrzne jak uczestnictwo w Mszy Świętej. Przez przykład Mszy Świętej Wszechczasów oraz w mojej osobistej ocenie najbardziej rażące różnice między tym co jest teraz w większości parafii w Polsce i na świecie a co nazywamy Novus Ordo Misae postaram się przybliżyć sposób myślenia naszych przodków. Podczas Mszy Świętej zwaną Trydencką podkreślany jest ofiarny charakter Mszy. Kapłan zwrócony w stronę ołtarza składa Ofiarę Bogu. Wiele modlitw na samym początku (dzisiaj wyciętych) ma to podkreślać. Ołtarz zwrócony jest na wschód i tam zostaje przytwierdzony do podłogi, nieprzesuwny, stały. Dzisiaj jednak kapłan zwrócony versus populum pokazuje nam, że to nasza obecność jest najważniejsza. Ksiądz od razu może dokonać inspekcji, który z wiernych przybył i czy jest odpowiednio ubrany. Ołtarz został, jest jednak drewniany, przesuwny i jego miejsce może być dowolnie zmieniane. Już samo to podkreśla brak stałości. A gdzie w tym wszystkim Bóg ? Gdzieś z tyłu, bo na pewno nie na pierwszym planie. Mamy do czynienia z przesunięciem gospodarza domu na drugi plan. Nasi dziadowie i pradziadowie z pewnością mogli poszczycić się gościnnością do tego stopnia, że nawet mamy z tym związane w naszym pięknym języku przysłowia, jednak nigdy kosztem gospodarza. A jak w świątyni tak też w życiu. W Mszy Wszechczasów trzykrotnie przepraszamy za nasze grzechy w Spowiedzi Powszechnej. Pierwszy raz przeprasza kapłan, następnie wierni. Trzeci raz przepraszają wszyscy tuż przed przyjęciem Komunii Świętej, aby tą komunię przyjąć w jak najdoskonalszym stanie co do duszy. Podczas przepraszania zwracamy się o wstawiennictwo do Matki Bożej, Świętego Michała Archanioła, Jana Chrzciciela, a także apostołów Piotra i Pawła a dopiero później Wszystkich Świętych i kapłana. Nasi przodkowie dostrzegali w tym różnicę przez personalne zwracanie się do poszczególnych świętych, ponieważ tak samo w naszych ziemskich sprawach zwykle nie zbiera się grupa ludzi i nie przeprasza się ich wszystkich za jednym zamachem ( tak nam wszystkim łatwiej, a to celowo ma być trudne), inaczej wyglądają osobiste przeprosiny w cztery oczy. Tak i ze wstawiennictwem o przebłaganie. Dodatkowo przepraszamy przed Komunią Świętą, odpuszczone są nam grzechy lekkie i jesteśmy w możliwie jak najdoskonalszym stanie do przyjęcia Pana Jezusa. Dzieje się tak dlatego, że nawet w sytuacji gdy się wyspowiadaliśmy, ale podczas Mszy uciekliśmy gdzieś myślami, rozproszyła nas jakaś osoba w ławce bądź jeszcze przytrafiło nam się tysiąc innych powodów ku temu, żeby popełnić grzech lekki podczas Mszy to obiektywnie jest on grzechem a starając się zbliżyć do Drugiej Osoby Trójcy Przenajświętszej chcemy być jak najdoskonalsi i w ten sposób oddać cześć i szacunek. Dzisiaj jednak Spowiedź powszechną odmawiamy tylko raz, wielu ludzi uważa, że jest ona zamiennikiem Sakramentu Pokuty i robimy to wszyscy razem, aby przede wszystkim poczuć, że znajdujemy się w jakieś wspólnocie, bo przecież nasze uczucia są najważniejsze. Samo przyjmowanie Komunii Świętej jest ściśle określone sprecyzowanymi zasadami, postawa ma być klęcząca i do ust. Klęcząca – ponieważ podkreślamy charakter ugięcia się przed majestatem samego Boga i do ust, ponieważ to kapłan ma przywilej dotykania Ciała Pańskiego a nie wierny. Każdy kontakt jest też obiektywnie profanacją, ponieważ nawet w najmniejszej drobinie (także tej niewidocznej dla oczu) znajduje się Chrystus Pan. Taki kontakt wiernego z komunią powoduje, że drobiny zostaną wtarte w ubranie, bądź pozostaną tam gdzie akurat wierny dotykał czegoś ręką (ławki, ściany, ubranie) a przez to zostaje umniejszona cześć samemu Bogu. Sama formuła, którą wypowiada kapłan jest też inna: „Ciało Pana naszego Jezusa Chrystusa niechaj strzeże duszy twojej na żywot wieczny. Amen”. Mamy więc formułę, która nam mówi co się dokona, a na końcu słowo Amen czyli niech się stanie. W zwyczaju na nowej Mszy dostrzegłem tutaj rozproszenie: w jednych kościołach komunia jest na stojąco, niektóre praktykują przyklęknięcia przed, inne pozostają przy pozycji klęczącej przy balaskach (o ile te przetrwały renowację). Czasy terroru sanitarystycznego pokazały jednak jak krucha jest nasza wiara i doszło do rozpowszechnienia zbrodniczej praktyki komunii na rękę. Już te wszystkie próby troski o każdą drobinę Ciała Pańskiego schodzą na dalszy plan, ponieważ nasze zdrowie jest najważniejsze. Już wszystkie środki mające się troszczyć o Hostię przenajświętszą w postaci balasek i obrusów przy nich są drugoplanowe. Jednak ważna jest też sfera symboliczna tego co mówimy podczas przyjmowania komunii a mianowicie „Ciało Chrystusa” a wierny odpowiada „Amen” czyli niech się stanie. Jak mamy to interpretować czy to co przyjmujemy dopiero ma stać się Ciałem Chrystusa a jeszcze nim nie jest? Czy jest to próba zaprzeczenia stwierdzenia, że to co przyjmujemy to jest Ciało Chrystusa ? Kto i dlaczego w tak kluczowym momencie był za wprowadzeniem tego rodzaju zmian? Czy sprzyjał instytucji Kościoła? Jak na to wszystko spojrzeliby nasi przodkowie? W tym krótkim artykule starłem się pokazać rażące różnice i moją ich interpretację, a przez to zmianę punktu widzenia w aspektach wiary u dzisiejszych katolików i naszych przodków. Temat jednak jest bardzo obszerny. Wiele aspektów nauczania w zakresie katechizmu zostało także zmienione. Istotnym jest także brak wody święconej w wielu kościołach już od dziesiątek lat. Wzór niemalże matematyczny na to wszystko jest taki: kiedyś istniały bardziej sprecyzowane reguły, dziś jest mało reguł, duże pole do interpretacji, wiele miejsc gdzie można dodać coś od siebie gdy tylko pojawi się natchnienie. Brak stałości versus płynność i zmienność. Z Panem Bogiem Feliks Msza trydencka to po prostu ta sama Msza Święta, która była stale i wszędzie na świecie odprawiana w Kościele katolickim — w niemal niezmienionej formie — przez kilkanaście wieków, aż do reform w liturgii po Soborze Watykańskim II. Jej potoczna nazwa pochodzi od Soboru Trydenckiego obradującego w XVI wieku. Dziś również 3/9 Przeglądaj galerię za pomocą strzałek na klawiaturze PoprzednieNastępne Jak tłumaczą salezjanie, powodem było nieposłuszeństwo księdza, a także specyfika prowadzenia liturgii przez niego. Podczas odprawianych mszy, zdaniem salezjanów, ks. Michał miał obrażać i poniżać inne osoby, używał wulgaryzmów. Aktualnie ksiądz Michał jest tak zwanym księdzem wędrownym, jednak wciąż zamieszkuje Dom Zakonu salezjanów przy ulicy Woźnicki znany jest ze swoich radykalnych, konserwatywnych poglądów, ma swoją rzeszę wiernych. Słynie z odprawiania mszy w obrządku łacińskim tzw. trydenckich. W czerwcu 2016 roku ksiądz Michał otrzymał od swojego zakonu zakaz głoszenia Słowa Bożego. Ksiądz się do wytycznych nie zastosował, co więcej transmitował odprawiane msze na serwisie dalej --->
Czym jest Msza Trydencka? Jak się zachować, uczestnicząc w niej? Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziecie w poniższym filmie wyjaśniającym

Przed dwoma dniami wybrałem się w końcu na Mszę w tzw. rycie trydenckim. Po Mszy mam mieszane odczucia. Temat, który poruszę w tym wpisie być może zaskoczy część z Was, zwłaszcza, że po czterech miesiącach mojej nieobecności na blogu można by się spodziewać czegoś bardziej wystrzałowego. Uważam jednak, że ten temat jest ważny i - choć nie mówi o pasji czy motywacji - w pełni zgadza się z tytułem, myślą przewodnią niniejszego bloga. Zanim przejdę do moich wrażeń, najpierw garść wiedzy ogólnej dla mniej wtajemniczonych. Zdaje się, że hasło "Trydent" wywołuje ostatnimi czasy w Kościele coraz skrajniejsze emocje, przede wszystkim wśród osób, powiedzmy, bardziej zaangażowanych. Z jednej strony tzw. tradsi (tradycjonaliści) piętnują wszystko, co wydarzyło się w Kościele po Soborze Watykańskim II (SWII) bo to wszystko masoństwo i zdrada odwiecznej Tradycji. Z drugiej strony kręgi oazowo-neokatechumenalno-taizowskie (z których się wywodzę) często uważają, że okres od Soboru Trydenckiego (1563 r.) do Watykańskiego II (1965 r.) to czas, kiedy Pana Jezusa nie było w Kościele a teraz znowu jest i jest fajnie. Oczywiście, wymieniłem dwie skrajności pomiędzy którymi jest mnóstwo odcieni szarości, ale jednak spór istnieje. O co chodzi? Trudno powiedzieć dokładnie co jest sednem konfliktu. W każdym razie jego najbardziej widocznym przejawem zewnętrznym jest różnica w upodobaniach liturgicznych. Jak wiadomo, SWII wywrócił do góry nogami sposób odprawiania Mszy Świętej i chyba właśnie o to najczęściej kłócą się stereotypowi tradsi ze stereotypowymi oazowiczami. Moja przekorna natura nie pozwala mi przystać do żadnego z tych "obozów" dlatego postanowiłem sprawdzić jak to wygląda naprawdę i czy rzeczywiście jest o co drzeć koty. Przed dwoma dniami wybrałem się w końcu na Mszę w tzw. rycie trydenckim. Wcześniej słyszałem o niej niewiele - głównie to, że jest przewspaniała, wzniosła i majestatyczna oraz jedyna prawdziwa. Mało konkretów. Wiedziałem, że ksiądz stoi tyłem do ludu a przodem do ołtarza, oraz że obowiązuje łacina. Po Mszy mam mieszane odczucia. Zaznaczam - nie jestem specjalistą w dziedzinie liturgii więc piszę tu jedynie o moich własnych, subiektywnych odczuciach bez zagłębiania się w meandry teologii. Ekspertom proszę o wybaczenie mojej terminologicznej ignorancji. Przede wszystkim cisza. Niemal czterdzieści minut w zupełnej ciszy urozmaicanej jedynie szeleszczącym po łacinie szeptem kapłana. Domyślam się, że trafiłem na tzw. Mszę "cichą", oprócz której na pewno istnieje też "głośna", mówiona i śpiewana. Wrażenie jednak pozostaje. O ile wiem, Mszę cichą odprawia ksiądz w sytuacji kiedy jest sam, bez ludzi dookoła. Oprócz mnie było w kościele dziesięć osób. Dlaczego więc po cichu? Ta cisza ma swoje zalety - głównie taką, że umożliwia kontemplację, skupienie się na wnętrzu, na duchowości. Jednak są też wady. Nie wiem, czy w trakcie Mszy była czytana Ewangelia, ale dlaczego miałoby jej nie być? A skoro tak, to nawet nie wiem, w którym momencie. Jaki jest sens czytania Ewangelii (czyli Słowa Bożego mającego być pouczeniem dla wiernych) szeptem, tyłem do ludzi? Zupełnie nie rozumiem. Dużym atutem Tridentiny jest dojmujące poczucie obecności sacrum. Od razu widać kto jest Najważniejszy, komu jest składana ofiara, w czyje Imię gromadzimy się w kościele. To wszystko dzięki postawie kapłana - tyłem do ludzi, przodem do Adresata modlitw (przypomina to dowódcę na czele oddziału wojska). Odgrodzono też przeznaczone dla duchownych prezbiterium od pozostałej, "świeckiej" części świątyni. Zaletą zaś "przedniej" postawy księdza podczas odprawiania "nowej" Mszy jest to, że widać wyraźnie jego obecność in persona Christi (niczym sam Chrystus w wieczerniku z uczniami). Msza trydencka jest przeżyciem mocno duchowym podczas gdy znany nam ryt przypomina raczej spotkanie ludzi - choć w obecności Pana, to jednak ludzi ze sobą. Tridentina pomaga w prowadzeniu życia wewnętrznego, a "nowa" Msza akcentuje bardziej wspólnotę. I jedno, i drugie ma swoje dobre i złe strony. Tak czy inaczej, w "starej" Mszy nie ma miejsca na gadulstwo księży i robienie żenującego show - trzeba ściśle trzymać się ustalonych przed wiekami kanonów i rubryk. Widać więc, że skoro nie można niczego zrobić po swojemu, gesty i słowa mają głęboki sens. Takiego wrażenia często brakuje podczas dzisiejszej Mszy kiedy księża zmieniają wszystko jak im (albo oazowiczom) się podoba. Wreszcie na koniec moje rozpaczliwe wołanie do hermetycznego światka Ruchu Światło-Życie: dlaczego nie poznaje się rytu trydenckiego w formacji oazowej?! Przecież w Oazie duży nacisk kładzie się na poznanie sensu każdej części liturgii (rekolekcje II stopnia) oraz dziedzictwa i różnorodności naszego Kościoła (III stopień). Szkoda, że na trójce obok codziennej, pięknej modlitwy brewiarzem oraz pielgrzymek do historycznych miejsc Krakowa ( na liturgię greckokatolicką) brakuje doświadczenia Mszy trydenckiej - wielkiego, kilkusetletniego dziedzictwa ducha. Myślę, że założyciel Ruchu, ks. Blachnicki nie miałby nic przeciwko temu aby oprócz popularnych, emocjonalnych modlitw spontanicznych uczestniczyć także w "starej" Mszy. Choćby tylko po to, aby wiedzieć co odziedziczyliśmy jako Wspólnota Kościoła, jak modlili się nasi przodkowie oraz wielcy święci. Myślę, że jest to potrzebne szczególnie dziś, kiedy nowy ryt i inne wskazania SWII są już w polskim Kościele mocno zakorzenione. Moim zdaniem w naszym Kościele jest miejsce dla obu wyżej opisanych, niesłusznie konkurujących ze sobą rytów. Obie Msze wnoszą co innego w życie duchowe, pozwalają lepiej je przeżywać kładąc nacisk na różne jego aspekty. Nie rozumiem postaw skrajnych, ludzi, którzy wychwalają pod niebiosa swoje przyzwyczajenia (nieważne czy tradycyjne czy posoborowe) nie znajdując zrozumienia dla upodobań drugiej strony. Tak naprawdę spór o "lepszość" danego rytu jest kruszeniem kopii o nic. Czy to tak trudno zgodzić się na różnorodność w jednym, Świętym Kościele? Pod koniec mojej pierwszej Mszy trydenckiej zorientowałem się (nomen omen), że kościół, w którym się znajduję jest orientowany - a więc wszyscy uczestniczący w tej liturgii byliśmy zwróceni na Wschód! Przypadek? Nie sądzę. Tekst pochodzi z bloga Piotra Miśty. Więcej na:

Tradycyjny Ryt Mszy Świętej powoli wraca do łask i wierni oraz zaangażowane duchowieństwo starają się przywracać ją w kościołach. Nie jest najprostsza, ani najłatwiejsza do “wprowadzenia”, ale zdecydowanie warta tego, by o nią zabiegać. Wbrew kłamliwej opinii zwolenników postępu, nigdy żaden papież, czy Sobór nie nakazali odejścia od tej formy sprawowania Mszy
Msze św. trydenckie w Olsztynie: parafia Najświętszego Serca Pana Jezusa, niedziela o 15.00 (z wyjątkiem II niedzieli miesiąca) parafia Chrystusa Odkupiciela Człowieka, niedziela o 17.30 (dolny kościół) Zobacz najciekawsze publikacje na temat: msza trydencka. Policja weszła na mszę i wyniosła księdza. Zobacz nagranie! 29 W poniedziałek rano funkcjonariusze policji weszli do Domu Zakonnego Towarzystwa Salezjańskiego przy ul. bbUhC.
  • wwq42wbi3a.pages.dev/257
  • wwq42wbi3a.pages.dev/53
  • wwq42wbi3a.pages.dev/186
  • wwq42wbi3a.pages.dev/143
  • wwq42wbi3a.pages.dev/206
  • wwq42wbi3a.pages.dev/2
  • wwq42wbi3a.pages.dev/322
  • wwq42wbi3a.pages.dev/194
  • wwq42wbi3a.pages.dev/33
  • msza trydencka jak się ubrać